Nie było skandalu i bo nie miało być. Tak naprawdę napięcie przed najnowszą premierą Teatru Polskiego we Wrocławiu wywołały doniesienia prasowe i protesty Krucjaty Różańcowej oraz członków ONR. Ewelina Marciniak przygotowała przemyślane i piękne przedstawienie, w którym sceny seksu są, ale przede wszystkim po to, by uświadomić widzom pustkę uczuć bohaterek.
Pianistki, artystki, sportsmenki, księżniczki (spektakl powstał na podstawie trzech pierwszych utworów Elfriede Jelinek ze zbioru „Śmierć i dziewczyna I-V. Dramaty księżniczek: Królewna Śnieżka, Śpiąca Królewna, Rosamunde”) są tresowane od najmłodszych lat. Mają osiągnąć sukces, zrobić karierę, być najlepsze. Cena nie gra roli. Tresura zaczyna się w domu (w roli matki i macochy świetna i prawdziwa Ewa Skibińska). W imię miłości matka odbiera wolność córce, bo to ona wie, co jest najlepsze dla dziecka. Postać grana przez Ewę Skibińską przypomniała mi matkę stworzoną przez Borisa Viana w „Wyrywaczu serc” – z miłości zamknęła trzech synów w klatce. Nie jest to wychowanie pod kloszem, ale coś znacznie bardziej opresyjnego i dojmującego. Matka decyduje o myślach, uczuciach córki, a nawet o tym co założy na siebie by wyjść z domu. Matka kontroluje, szantażuje, wzbudza poczucie winy. Powstaje niezwykle trudna relacja, w której miłość, nienawiść, zazdrość, rywalizacja sieją spustoszenie w obu kobietach. Toksyczna matka, gdy córka próbuje się od niej uwolnić, czuje się przecież potwornie zraniona i nie rozumie, że dziecko może zrobić „coś takiego własnej matce”. Matka jest także wytresowana i działa zgodnie z paternalistycznym porządkiem, w którym delikatne, łagodne i posłuszne dziewczynki spełniają oczekiwania mężczyzn.